Kacpro Kacpro
754
BLOG

Kula ognia: Co żołnierze Specnazu robili w Smoleńsku?

Kacpro Kacpro Polityka Obserwuj notkę 0

 
 

 

 

Samolot już po wylądowaniu, po uderzeniu w ziemię ( przypominał ..?..) kulę ognia.>>> 01 min. 05 sek nagrania

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=KMUYLwqe3Wk

 

Wcześniej pojawiły sie jakieś informacje, że oprócz Lecha Kaczyńskiego był na pokładzie Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Trudno na razie powiedzieć, czy to jest prawda. My połączyliśmy się teraz z Jarosławem Olechowskim, naszym reporterem, który pędził na lotnisko w Smoleńsku. Jarku, co wiadomo.
Reporter Jarosław Olechowski: No, my w tej chwili jedziemy samocodem do Smoleńska, bo wszystkie ekipy telewizyjne były w Katyniu, w lesie Katyńskim, tutaj na cmentarzu wojskowym, gdzie szykowane były w zasadzie uroczystości, bo w tej chwili mam taką nieoficjalną informację, że ta uroczystość zostanie odwołana. To mogłoby potwierdzać, że doszło do bardzo poważnego wypadku.
Jedziemy samochodem, to jest mniej więcej pół godziny drogi, takiej spokojnej jazdy. My oczywiście, my jedziemy jak do pożaru "nomem omen" ...y.. być może nawet szybciej uda nam się tam dotrzeć.

Ja mam na tę chwilę dwie informacje:

Po pierwsze, wiemy o tym, że samolot - tutaj na cmentarzu w Katyniu to wiemy - to też uczulam na to, że to co udzielam, to są nieoficjalne informacje. >>> Samolot podchodząc do lądowania zachaczył o drzewa i się rozbił.
Według jednej wersji ..y..udało się tak pilotowi wylądować, że w zasadzie do strat wielkich nie doszło. - Druga wersja bardziej pesymistyczna jest taka, że samolot już po wylądowaniu, po uderzeniu w ziemię (przypominał ..?..) kulę ognia." 

Czy taką, jak pokazano na oficjalnej symulacji Rosyjskiej Agencji Informacyjnej "RAI Novosti" >>>http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=J2LLnHavmTk

 

Tusk nie poleciał do Smoleńska TU-154

Tupolew był zepsuty?

  Relacja TVP Info z dnia 10.04.2010 r. - “Na żywo”

(02 minuta 043 sekunda nagrania powyżej)

Rozmowa telefoniczna z korespondentem Jarosławem Olechowskim

Jarosław Olechowski: Co ważne: jeżeli żeczywiście Prezydent podróżował tupolewem, to, he, szóstego kwietnia (06.04.2010 r.) do Katynia przyleciał premier Donald Tusk z całą rządową delegacją. Oni nie przylecieli tupolewem. Ponieważ ten tupolew był niesprawny,. .e.., .y., skorzystano z pomocy wojska. Delegacja rządowa przyleciała w części rządowymi Casami, ..e.., oraz innymi statkami powietrznymi jakimi dysponuje polski rząd, czyli Jakami, też starymi wysłużonymi samolotami.

- Studio: Dziękujemy bardzo- Nie przylecieli Tupolewem ... 

<>

http://kacpro.salon24.pl/413150,smolensk-ladowanie-07-04-2010-laduje-101-czy-102

 

 

Niezalezna.pl: Sensacyjna relacja Ria Novosti z 10.04.2010

28.03.2013 r / "W dniu katastrofy smoleńskiej rosyjska agencja informacji międzynarodowej RIA Novosti o światowym zasięgu wyemitowała relacje naocznych świadków tragedii oraz symulację, na której widać wybuch na pokładzie rządowego samolotu. Ani w relacjach, ani w komentarzu lektora nie ma ani słowa o „pancernej brzozie”.

“Ktoś spontanicznie zmienił “rozkład jazdy”Ciekawe dlaczego?

http://kacpro.salon24.pl/500512,ktos-spontanicznie-zmienil-rozklad-jazdy-ciekawe-dlaczego

wPolityce.pl: “Premier Tusk fałszuje więc przeszłość.

Śp. prezydent Kaczyński informował o swoim wyjeździe do Katynia PRZED ogłoszeniem spotkania Tusk-Putin.”

 

  

 

W Klubie Ronina: Czy to był zamach? / Antoni Macierewicz:

"To co uderzyło mnie jak młotem, jak obuchem, zaraz po tej tragedii, po pierwszych działaniach Pana Donalda Tuska, no i oczywiście funkcjonariuszy rosyjskich, widać było taką dominację elementu propagandowo - politycznego i taką niesłychaną ucieczkę od faktografii i podstawowych zasad jakiegokolwiek, nawet bardzo, bardzo ograniczonego badania faktów, iż zdałem sobie sprawę, że rzeczywistym polem działania musi być nauka.

Musi być badanie faktów i przede wszystkim faktów, a dopiero później wszelkiego typu działania polityczno propagandowe. - Ale przede wszystkim nauka! Można by powiedzieć, że im więcej nauki, tym - uznaliśmy że - większe będą i ważniejsze będą, konsekwencje polityczne. Bo widać było, że od nauki, od faktów, od solidnego badania ..?.. ci którzy decydowali, uciekają jak diabeł od święconej wody"   <>     http://www.youtube.com/watch?v=30kAKG7JuXY&feature=player_embedded
 

<> 

Co żołnierze Specnazu robili w Smoleńsku? - o tym w Rozmowie Niezależnej

Dodano: 16.04.2013 [22:10]
Co żołnierze Specnazu robili w Smoleńsku? - o tym w Rozmowie Niezależnej - niezalezna.pl
foto: arch.

Polska prokuratura do dziś nie przesłuchała żołnierzy Specnazu, którzy byli obecni 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku - przypomina poseł Antoni Macierewicz w Rozmowie Niezależnej z Dorotą Kanią.
 
- Wydawałoby się im dłużej trwa śledztwo, to powinny być wyjaśnione niektóre wątpliwości, a tutaj okazało się, żeśledztwo trwa 3 lata, jest przedłużone o kolejne 6 miesięcy, a my coraz mniej wiemy w sprawie katastrofy smoleńskiej. Mało tego. Okazuje się, że są skandale związane z tą sprawą – rozpoczęła Rozmowę Niezależną Dorota Kania przypominając niewpuszczenie polskich dyplomatów, aby zobaczyli w jakim stanie jest wrak i zwolnienie z pracy ratownika medycznego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Dymitra Książka.
- I jest zapowiedź ze strony rosyjskiej, że oskarżonymi w procesie będą polscy piloci - dodaje poseł Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.
 
Oczywiście, poruszono także kwestię braku weryfikacji przez prokuraturę zeznań osób obecnych na płycie lotniska tragicznego dnia, a które mówiły o trzech rannych osobach.
- Za najważniejszą uważam relację oficera Biura Ochrony Rządu. Dlatego, że on mówi nam, iż dostał rozkaz służbowy, on dostał polecenie, żeby pojechać do miasta znaleźć szpital i odnaleźć te osoby – wyjaśnia szef parlamentarnego zespołu wyjaśniającego katastrofę smoleńską.
 
Poseł Antoni Macierewicz przypomniał również, że z zeznań funkcjonariuszy BOR wynika, iż na lotnisku w Smoleńsku byli obecni żołnierze z rosyjskiego Specnazu.
- Byli jako jedni z pierwszych - podkreśla poseł Macierewicz. – I oni nie zostali przesłuchani.
 

Poseł Macierewicz zauważa w trakcie Rozmowy Niezależnej, że już dwa lata temu pytano stronę rosyjską o powód obecności Specnazu 10 kwietnia 2010 na lotnisku w Smoleńsku.
- Strona rosyjska odpowiedziała, że 18 kwietnia Specnaz miał mieć ćwiczenia i w związku z tym oni byli już 10. na miejscu. To jest tłumaczenie, które jest mało wiarygodne i trzeba by je zweryfikować. Prokuratura polska miała obowiązek doprowadzić do  przesłuchania tych funkcjonariuszy czy żołnierzy, którzy byli na miejscu – uważa szef parlamentarnego zespołu.

Całość Rozmowy Niezależnej można wysłuchać tutaj   >>>  http://niezalezna.pl/40438-co-zolnierze-specnazu-robili-w-smolensku-o-tym-w-rozmowie-niezaleznej

 

Autor: 
Żródło: 

 
 

Niezalezna.pl: Polacy muszą się wyrwać z paraliżu lęku - rozmowa z prezesem Prawa i Sprawiedliwości

Dodano: 14.04.2013 [22:47]
 

Polacy muszą się wyrwać z paraliżu lęku - rozmowa z prezesem Prawa i Sprawiedliwości - niezalezna.pl

foto: Igor Smirnow/Gazeta Polska

Polacy nie mogą podejmować decyzji wyborczych, straszeni jakąś wyimaginowaną agresją Rosji. Tusk używa tej retoryki „wojny” do budowania stanu zagrożenia, irracjonalnej obawy, całkowicie cynicznie i świadomie przeciwko nam. Wie, że gdzieś ten lęk w Polakach jest, i wykorzystuje to do perfidnej politycznej gry – mówi Jarosław Kaczyński w rozmawie z Katarzyną Gójską-Hejke i Tomaszem Sakiewiczem.

Czy trzy lata po katastrofie smoleńskiej można już z dużą dozą pewności powiedzieć, co się stało rankiem 10 kwietnia 2010 r.?


Możemy powiedzieć, co się na pewno nie stało. Nie stało się to, co podaje oficjalna wersja zdarzeń zaordynowana przez MAK i przyjęta przez komisję powołaną przez premiera Tuska. Wiemy natomiast, że mieliśmy do czynienia z szeregiem niebywałych wydarzeń, jeśli chodzi o przygotowanie tej wizyty i o sam lot. Możemy z całą pewnością powiedzieć, że Rosjanie najpierw nakazali schodzenie do wysokości przed lądowaniem, a następnie rozkazem „pas wolny” nakazali lądowanie. Mimo że – podobno – nie było do tego warunków.

Co ważne, decyzja o tym, iż samolot rządowy RP ma lądować, została wydana w Moskwie, o czym się mało mówi, a jest to istotna informacja. Możemy też powiedzieć na pewno, że ten samolot nie mógł się rozbić z takich powodów, jakie są podawane – mówię tu o brzozie. Nie ma również wątpliwości co do tego, że gdyby rzeczywiście uderzył w podłoże z taką prędkością, co do której nie ma sporu – 9 m/s, czyli tyle, ile przy normalnym lądowaniu – to o żadnym rozpadzie na tysiące części nie mogło być mowy. Jest nawet wysoce prawdopodobne, że by nawet nie pękł. W takiej sytuacji pytanie o to, co naprawdę stało się w pobliżu lotniska w Smoleńsku, nasuwa się samo. Co było przyczyną tak nieprawdopodobnego zniszczenia samolotu? Narzucającą się odpowiedzią jest stwierdzenie, iż doszło do wybuchu.

Jeżeli wybuch, to kto go przygotował?


Jeżeli wybuch, to możliwości jest naprawdę mnóstwo. Nie chcę w tym momencie o tym rozmawiać, bo moje wypowiedzi zbyt łatwo stają się przedmiotem dywagacji. Nie będę spekulował, kto mógł to zrobić, ale wiem, że gdybym był prokuratorem prowadzącym tę sprawę, badałbym przynajmniej kilka hipotez dotyczących sprawców.

Łącznie z tą, że pomysł i wykonanie wyszły z Polski.
Wszystkie. Także tę.

Jaki jest udział polskich władz w katastrofie smoleńskiej – co dziś możemy z pełnym przekonaniem o nim powiedzieć?


Udział jest oczywisty – rozdzielenie wizyt. Powinien być wspólny wyjazd, gdyż obchody katyńskie były okazją wspólną. Proszę zwrócić uwagę na pewną kwestię. Normalnie ta władza niesłychanie liczyła się z sondażami, a w tym wypadku nie postąpiła tak, jak życzyła sobie tego opinia publiczna. Badania wskazywały jednoznacznie, że większość Polaków chciała, aby prezydent i premier uczcili razem pamięć zamordowanych przez Rosjan Polaków. Poza tym rząd ponosi odpowiedzialność za obniżenie statusu wizyty z udziałem prezydenta do takiego, który nie zapewniał bezpieczeństwa głowie państwa, ale i całej towarzyszącej jej delegacji. Po trzecie, to obóz rządzący odpowiada za to, że nie było wówczas – teraz już są – nowych samolotów, a także za odstąpienie od przeprowadzanych normalnie procedur związanych ze sprawdzeniem lotniska.

Premier Tusk musi również wyjaśnić, czego dotyczyły rozmowy szefa jego kancelarii z Rosjanami w restauracji w Moskwie. Pozostaje jeszcze odpowiedzialność za wszystko, co działo się po katastrofie – za to, co syntetycznie ujmuje ta, jak sądzę prawdziwa, informacja o zaleceniach dla ludzi PO, która nakazywała im tłumaczyć tragedię błędem pilotów. Kto i dlaczego wymyślił ten przekaz dnia? Doskonale pamiętam, że mnie o winie pilotów wkrótce po katastrofie powiedział minister Sikorski. Stąd pytanie: skąd on mógł to wiedzieć? I skąd od razu miał pewność, że wszyscy zginęli?

Tym bardziej że jego własny rzecznik w tym samym czasie ogłaszał, iż trzy osoby przeżyły…
Nie wiem, czy była to ta sama godzina.

Rzecznik mówił to przed dziesiątą. Było oświadczenie: trzy osoby przeżyły.
Z Radosławem Sikorskim rozmawiałem niedługo po dziewiątej.

Czyli oświadczenie rzecznika było po Pańskiej rozmowie z ministrem. Tym bardziej nie powinien tego mówić.


Jedno jest pewne – w tym czasie jeszcze nie powinien tego wiedzieć, a przynajmniej nie mógł mieć co do tego pewności. A on miał – zakomunikował mi to bez cienia wątpliwości. Dzisiaj się zapiera, chociaż ja stanowczo potwierdzam, że tego rodzaju rozmowa miała miejsce. Pozostaje także sprawa oddania śledztwa Rosjanom i niereagowania na ich działania – m.in. na te, które po prostu upokarzały ofiary, ich bliskich, ale i Polskę. Nie można także zapominać o tolerowaniu przez władze RP uniemożliwiających polskie śledztwo relacji między prokuraturą naszą a rosyjską. Najłagodniej mówiąc, cechuje je bardzo głęboka asymetria. Nie wykonano żadnych działań związanych rutynowo z tego rodzaju katastrofami. Stworzono sytuację prawną, w której Polska nie ma żadnej drogi odwoławczej wobec rosyjskich decyzji. Mówiąc szczerze – w ogóle nie ma nic do powiedzenia.
 

Donald Tusk zgodził się na przyjęcie w sprawie badania katastrofy smoleńskiej ekstraordynaryjnej drogi prawnej, która najwyraźniej została przez Rosjan wymyślona tylko po to, aby Polacy nie mieli możliwości odwołania się od tego, co ustalą instytucje Federacji Rosyjskiej. Niezwykle istotna jest również odpowiedź na pytanie, dlaczego nie ma żadnych dokumentów z negocjacji Tusk–Putin i dlaczego wszystko to jest dorozumiane. Oczywiście w prawie międzynarodowym umowy mogą być dorozumiane – ale to jest jednak sprawa wymagająca wyjątkowej precyzji. Później mamy już cały szereg działań, których symbolem jest potraktowanie wraku. Ale tylko symbolem – tych spraw jest nieporównanie więcej. Brakuje dokumentów, nie ma czarnych skrzynek, pewne dowody w sprawie w ogóle zaginęły – przynajmniej taka jest oficjalna wersja podana publicznie. Mamy zmiany zeznań, nie ma filmów z lądowania samolotu. To wszystko każdemu normalnie myślącemu człowiekowi musi nasuwać przypuszczenie, że w Smoleńsku stało się coś, co ktoś bardzo chce ukryć.

W oficjalną wersję zdarzeń wierzy coraz mniej Polaków. Nawet elektorat PO w połowie uważa, że rząd PO–PSL co najmniej źle poprowadził śledztwo, a być może stało się coś więcej. Nie ma Pan poczucia, że Tusk przegrał Smoleńsk i ta porażka najbardziej zaważy na jego przyszłości?


W jego fatalnych rządach ta sprawa będzie z całą pewnością numerem jeden. Piłsudski zwykł nawet używać określenia „bezecny rząd” – nie wiem, czy nie miał racji… Tusk niebywale się skompromitował, ale ten fakt dla pewnej części społeczeństwa jest ciągle nieodpowiednio dostrzegalny. Mechanizm, który do tego prowadzi, jest skomplikowany. Składa się na niego sytuacja w polskich mediach, ale także polskie lęki przed Rosją. Zresztą cynicznie rozgrywane.

Czy Pan nie przecenia tego ostatniego czynnika? Tusk w żadnej innej sprawie nie jest przez Polaków tak źle oceniany jak w sprawie Smoleńska. A to by mogło oznaczać, iż ten lęk nie odgrywa tak dużej roli.
Gdyby go oceniali uczciwie, to by już go nie było. Była szansa, żeby Donald Tusk te wybory przegrał, ale nie było szans, aby stracił władzę. Być może nie on by był wtedy premierem, ale Grzegorz Schetyna.

Najbardziej wstrząsające informacje dotarły później: ekshumacje, sprawa brzozy, trotyl…
To prawda. Sprawa smoleńska jest zupełnie wystarczającym – aż nadto – powodem, by obywatele pokazali ekipie rządzącej czerwoną kartkę.


Katastrofa smoleńska – nikogo nie trzeba o tym przekonywać – jest dla mnie w wymiarze osobistym bardzo ważna. Uderzyło mnie to tak mocno, jak tylko mogło uderzyć, a proszę pamiętać, że kolejna śmierć bliskiej osoby też była zupełnie bezpośrednio związana ze Smoleńskiem. Wiele jeżdżę po Polsce, spotykam się z ludźmi i widzę, że trzeba mieć wizję kraju, w którym sprawa smoleńska jest uczciwie wyjaśniona, przynajmniej po tej polskiej stronie. Konieczne jest jednak także rozmawianie z Polakami na wszystkie inne tematy, w tym również o lękach przed Rosją.

Związanych z hasłem „wojna”?
Tak. Polacy muszą wyrwać się z paraliżu lęku. Nie mogą podejmować decyzji wyborczych, straszeni jakąś wyimaginowaną agresją Rosji. Tusk używa tej retoryki „wojny” do budowania stanu zagrożenia, irracjonalnej obawy, całkowicie cynicznie i świadomie przeciwko nam. Wie, że gdzieś ten lęk w Polakach jest, i wykorzystuje to do perfidnej politycznej gry.

Istniało coś takiego jak archetyp katyński, który utrwalał się wraz z czasem upływającym od momentu popełnienia strong zbrodni. Mam wrażenie, że powstaje też archetyp smoleński. I podlega dokładnie temu samemu procesowi, co ten wspomniany przed chwilą.
Na pewno syndrom emocjonalny związany ze Smoleńskiem jest mocny i może rzeczywiście narasta. Chociaż trudno to w tym momencie ocenić.
Decydująca jest zmiana władzy, bo tylko dzięki temu będzie można rozpocząć porządne, sumienne śledztwo w sprawie katastrofy, rzetelnie zbadać wszystkie hipotezy.

Zmienić prokuratorów prowadzących?
Tak. Trzeba podjąć wszystkie możliwe akcje na arenie międzynarodowej, ale nie na zasadzie liczenia na międzynarodową komisję – zawsze byłem co do tego sceptyczny – tylko na zasadzie zwrócenia się o informacje i wsparcie. Już zwykły przegląd materiałów śledztwa sprawiłby podjęcie pomijanych dotychczas wątków, o których wiele pisze choćby „Gazeta Polska”.

Trzeba zalegalizować prawdę.
W Polskiej tradycji niesłychanie ważne jest to, żeby coś – nawet przy stanie bardzo skrajnego zagrożenia – działało legalnie. Polskie państwo podziemne miało takie rozmiary m.in. dlatego, że było jakby legalnym polskim państwem. Wybuch ogromnej aktywności, która stworzyła Solidarność, nastąpił wtedy, gdy w specyficzny sposób zalegalizowano porozumienia sierpniowe. Przecież tak naprawdę największa fala strajków była we wrześniu 1980 r., a nie w sierpniu. Moment pełnej legalizacji i zniesienie dysonansu poznawczego, który dla wielu ludzi jest nie do zaakceptowania, da realne szanse na poznanie prawdy o tragedii 10 kwietnia 2010 r.


Autor: , 

Współpracownicy: 
Żródło: 

<>

Kwaśniewski: Mam czarną wizję, że będę pomagał ułaskawić Tuska

http://kacpro.salon24.pl/500714,kwasniewski-mam-czarna-wizje-ze-bede-pomagal-ulaskawic-tuska

* Oglądanie notek z linków w Salon24.pl  jest filtrowane. Jeśli strona otworzy się bez tekstu kliknij na biało-czerwoną ikonę “Salon 24.pl”, w lewym górnym rogu ekranu. Po otwarciu się nowego okna, w prawym górnym rogu wyłącz filtr. Jeżeli powyższe się nie powiedzie, załóż konto w serwisie  www.Salon24.pl i w zakładce: “Ustawienia >> Ustawienia konta”  >>>  zaznacz  >>>  Pokaż wszystkie treści w salon24.p


 

PiS wychodzi na prowadzenie w sondażach. Ale żeby na stałe odzyskał pozycję lidera potrzebne są w nim zmiany

opublikowano: dzisiaj, 22:42

Jesienna ofensywa Prawa i Sprawiedliwości przyniosła tej partii po raz pierwszy od kilku lat prowadzenie w sondażach wyborczych. Po tzw. aferze trotylowej nastąpił spadek poparcia, ale przy słabości Platformy Obywatelskiej partia Jarosława Kaczyńskiego znowu obejmuje prowadzenie w wyborczym wyścigu.

Żeby na stałe odzyskać pozycję lidera i pozyskać zaufanie niezdecydowanej części elektoratu potrzebne będą jednak dwie rzeczy.
Po pierwsze zmiany, personalne. Niedostrzegana albo totalnie pomijana jest młoda i dynamiczna część Prawa i Sprawiedliwości. Do grupy tej należą m.in. Przemysław Wipler, Paweł Szałamacha, Artur Górski, Jan Dziedziczak, Bartosz Kownacki, Marcin Mastalerek i profesor Krzysztof Szczerski, ekspert od spraw europejskich, który zasłynął ostatnio zasłynął bezpardonowym podsumowaniem rządów Donalda Tuska. Ten ostatni mógłby stanąć na czele nowego frontu PiS przyciągającego centrowy elektorat. Na pokazaniu drugiej, do tej pory nieznanej twarzy partia mogłaby jedynie zyskać, celując zwłaszcza w młodszą grupę wyborców.


Jednocześnie do gry powinno wejść “prezydenckie” skrzydło partii: Maciej Łopiński, Jacek Sasin i Andrzej Duda stanowiący wyważoną, aczkolwiek stanowczą grupę działaczy PiS, a zarazem będący kontynuatorami myśli propaństwowej realizowanej przez ministrów z kancelarii Lecha Kaczyńskiego.

Zmiany wizerunkowe w partii mogłyby się powieść jedynie wtedy, gdyby na dalszy plan zeszli panowie z tzw. “zakonu PC”: M. Kuchciński, M. Błaszczak, J. Brudziński i inni. Z kolei Antoni Macierewicz nie musiałby rezygnować z wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, ale mógłby to robić w cieniu, z wynikami prac wstrzymując się do momentu, gdy nikt nie zarzuciłby mu że tworzy kolejne niepoparte faktami fantasmagorie. Wszystko zależy jednak od prezesa Kaczyńskiego. To on póki co obsadza główne role w PiS i jedną decyzją mógłby odnowić twarz swojej partii.
Po drugie, powrót do jesiennej kampanii “Alternatywa” i zmiana taktyki w stosunku do rządu. Szereg konferencji i spotkań na temat rozwiązywania palących problemów gospodarki, służby zdrowia, czy szkolnictwa było strzałem w dziesiątkę. Projekt ten był udany tym bardziej, że władze partii do rozmów zaprosiły ekspertów, którzy niekoniecznie mają po drodze z PiS. Ofensywa programowa nawet przy nieprzychylnych mediach siłą rzeczy musiała przebić się do szerokiego grona odbiorców, w tym do elektoratu niezdecydowanego. Stąd tak spory wzrost w sondażach pod koniec ubiegłego roku.


Oprócz powrotu do “Alternatywy” partia Jarosława Kaczyńskiego powinna skutecznie, zdecydowanie i co najważniejsze szybko reagować na kolejne posunięcia rządu Donalda Tuska.Ograniczenie się do złożenia wniosku o wotum nieufności dla ministra skarbu po wypłynięciu sprawy memorandum w sprawie Jamału II to trochę za mało. W powszechnej opinii, kolejne wnioski to tylko zawracanie głowy w sytuacji, gdy wiadomo, że koalicja obroni swoich ministrów, choćby popełnili najgorsze z możliwych błędów.

Prezes Kaczyński mówiąc, że rząd jest zły i nadaje się tylko do odwołania oczywiście ma rację, ale potencjalni wyborcy nie widzą sensu krytyki dla krytyki. Pokazanie nowej twarzy partii, przedstawianie konkretnych rozwiązań i nie odpowiadanie na zaczepki ze strony koalicji mogą okazać się kluczem do zwycięstwa.

wPolityce.pl / Marcin Strzymiński, bloger, student UG

 

 

 

 

Czy potrzebne są zmiany? 

- O zmiany chodziło w zamachu smoleńskim

 

"Motyw" - odpowiedź na pytanie Jarosława Kaczyńskiego

02 luty 2011 r.

Wybory to igrzyska mające rozładować frustrację rządzonych.

Dwupartyjny system rządzenia to dwie strony tej samej monety.Praprzyczyną Katastrofy Smoleńskiej mogło być "zachwianie wartości tej monety”,a konkretnie władzy, rządzącej dotychczas Polską.


Do czasu wyboru Lecha Kaczyńskiego na Prezydenta Polski, trwała w najlepsze sielanka polskiej transformacji. Postkomunistyczna “władza-suweren reformowała się” z komunistycznego "establischmentu" w kapitalistycznych przedsiębiorców. Jak ktoś ważny wtedy powiedział: - " Co nie jest zabronione, jest dozwolone". Wybory 2005 vroku przerwały tą sielankę. W 2005 roku Polacy dostrzegli co się dzieje i powiedzieli "dość". W ich świadomości dokonał się potężny "przełom myślowy".Zadecydowali inaczej niż życzyłby sobie tego "suweren" czyli ówczesna władza.

W 2005r. Polacy na swojego reprezentanta wybrali Lecha Kaczyńskiego i PiS.Naród - Polacy w 50% został “suwerenem".

Lech Kaczyński i PiS stali się "stałym i wpływowym" elementem Polskiej sceny politycznej, a co za tym idzie , systemu władzy. PiS stał się jedną ze stron monety, której emitentem został - obok “starego establishmentu” - Polski Naród . “ Stary establischment " w tym samym momencie stracił połowę swojej władzy.

Dało to początek realnej demokracji , opartej na konkurencji dwóch konkurencyjnych ośrodków decyzyjnych.

Tylko że, demokracja to utopia, to "teatr i igrzyska", mające na celu wyładowanie napięć i frustracji rządzonych. Aby “utopia demokracji” mogła istnieć wszystkie partie, na pozór konkurencyjne , muszą służyć “jednemu suwerenowi” - jednemu ośrodkowi decyzyjnemu - i tak się właśnie dzieje.

Kaczyńscy w Polsce zrobili wyłom w tej zasadzie - niedopuszczalny z punktu widzenia zasad działania “utopijnej demokracji”. Lech i Jarosław Kaczyńscy, oraz PiS , zaczęli wprowadzać inny system wartości - “inny pieniądz”. Odstępstwo od zasad "prawdziwej demokracji" w demokracji bardzo łatwo zmienić w atrapę demokracji - “demokrację utopijną”.

W polskich warunkach wstarczyłoby przejąć władzę nad "partią sukcesu" jakim stał się PiS (zaistnienie na stałe w Polskiej polityce to ogromny sukces), aby wszystko wróciło do “starego” - czyli do sytuacji sprzed wyboru L.Kaczyńskiego i PiS w wyborach 2005 r. Na przeszkodzie temu “powrotowi do starego” stali Lech i Jarosław Kaczyńscy. Obaj mieli lecieć samolotem do Smoleńska.Tylko przez przypadek, Jarosław Kaczyński nie znalazł się w samolocie lecącym do Smoleńska. Gdyby się znalazł, droga do “wrogiego przejęcia” PiS stałaby otworem. Otworem stałaby droga do nie ograniczonej władzy w Polsce. Gdyby przejęto PiS, w wyborach zmieniałyby się “partie rządzące” - rządziłby kontrolujący je , jeden ośrodek decyzyjny.

Jarosław Kaczyński nie może zrozumieć dlaczego wszyscy tak bardzo się interesują, kto zasiądzie w fotelu Prezesa PiS, a nikt się nie interesuje, kto będzie nowym szefem PO

Odpowiedź: Być może powyższe tłumaczy katastrofę smoleńską i ostatnie wydarzenia i "wstrząsy” wewnątrz PiS.

Jeśli powyższa “teoria spiskowa” jest słuszna, to z punktu widzenia przyszłości Polski nie jest ważne, kto będzie rządził PO (nic to nie zmieni), ważne jest, kto przejmie władzę i kontrolę nad PiS.

Ten kto przejmie władze nad PiS, wcześniej czy później będzie rządził Polską.Taka jest zasada realnej demokracji. Raz wygrywa wybory i rządzi jedna partia, następny raz inna. Gdy obydwie partie kontrolowane są przez tą samą klasę rządzącą mamy do czynienia z “demokracją utopijną”. PiS i PO to dwa realnie zwalczające się środowiska - czyli przykład realnej demokracji.

Jeśli ktoś chce sprawować nad Polską “władzę absolutną”, nie może sobie pozwolić, aby jedną z partii, w tym przypadku PiS, rządziła osoba niezależna, jaką jest Jarosław Kaczyński. Tak długo jak jedną z polskich partii rządzi osoba niezależna, tak długo w Polsce trwać będzie “demokracja realna”.

Podporządkowanie obydwu najważniejszych polskich partii jednemu ośrodkowi decyzyjnemu “klasie rządzącej - staremu suwerenowi” utrwali w Polsce “quasi feudalny” ustrój społeczny kształtujący się po 1989 roku. Jeśli nie stworzony zostanie “system niezależności organów władzy partyjnej” (swego rodzaju “Konstytucja Partyjna” z Sądem Najwyższym wzorowanym na Konstytucji i Supreme Court Stanów Zjednoczonych), przejęcie władzy nad obydwoma partiami przez jeden “ośrodek decyzyjny”, a co za tym idzie, stworzenie “atrapy demokracji, jest jak najbardziej realne. Polska stoi przed najważniejszym momentem w historii, od odzyskania niepodległości w 1918 r. Wybory 2011 r. zadecydują o życiu Polaków na dziesięciolecia do przodu, być może o “losie Polski”.

 

<> 

 

FRAGMENTY KSIĄŻKI

  Leszek Szymowski "Zamach smoleński"

CZĘŚĆ III “Anatomia zbrodni” - Rozdział 12 “Przecięta pajęczyna”
 

“10 kwietnia 2010 roku wczesnym rankiem, dysponent tej zabójczej wiedzy - prezydent Lech Kaczyński - wsiadł do tupolewa lecącego do Smoleńska.
 

Na pokład samolotu wsiedli również jego najbliżsi doradcy, którzy znali dużą część zasobów przejętych po WSI, znali treść aneksu i zabierali głos w sprawie jego publikacji: Władysław Stasiak, Aleksander Szczygło, Mariusz Handzlik. Na pokładzie znalazł się również Zbigniew Wassermann - jeden z autorów reformy wojskowych służb specjalnych i gorący zwolennik likwidacji WSI.(...)
 

Joachim Brudziński: “Nie wiem, co robił pan Komorowski i jego ekipa w Pałacu Prezydenckim, bo tam nie byłem. Jednak z informacji, które do nas docierały, wynika, że w pierwszej kolejności przejęli akta Komisji Weryfikacyjnej WSI.”
 

Informacja z kręgów PO mówi, że pierwszą czynnością Bronisława Komorowskiego, który 10 kwietnia stał się Pełniącym Obowiązki Prezydenta RP i wszedł do Kancelarii Prezydenta - była właśnie lektura aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Do tej lektury Komorowski zapalił się tak bardzo, że nie zauważył, że nie ma oficjalnego aktu zgonu Lecha Kaczyńskiego, a dopóki tego aktu zgonu nie było - nie miał prawa zajmować gabinetu prezydenta i przejmować jego obowiązków"
 

Fragment książki, str. 198, Rozdział 12 "Przecięta pajęczyna" - cytat:
 

“W styczniu 2007 roku pierwsza wersja raportu została opatrzona klauzulą “ściśle tajne” i przesłana do Kancelarii Prezydenta. Lech Kaczyński i weryfikatorzy popełnili katastrofalny błąd: podali do publicznej wiadomości, że w raporcie figuruje 130 nazwisk czynnych agentów WSI, którzy swoją współpracę wykorzystywali w celach innych niż bezpieczeństwo państwa. Nie podali jednak o kogo chodzi. ten błąd miał się wkrótce zemścić i to surowo. (...)

Był 16 lutego 2007 roku. W Kancelarii Prezydenta odbyła się uroczysta konferencja prasowa. Lech Kaczyński i siedzący obok Antoni Macierewicz oglosili, że oto Prezydent RP podjął decyzję z prac Komisji Weryfikacyjnej WSI. Punktualnie o godzinie 12.00 raport znalazł się na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta. I wywołał burzę. (...) W 16 załączniku do raportu, Antoni Macierewicz ujawnił agentów WSI uplasowanych w mediach i w strukturach państwowych, którzy współpracę z WSI wykorzystywali do celów innych niż bezpieczeństwo państwa. (...)http://www.naszdziennik.pl/dodatek/wsi/raport.pdf
 

Wiadomo jednak, że z pewnością część nazwisk została przed upublicznieniem raportu usunięta z przyczyn znanych jedynie najbliższym współpracownikom prezydenta. To oznaczało, że dokumenty dotyczące tych ludzi można było w każdej chwili opublikować. Decyzję o tym musiałby podjąć urzędujący prezydent. Wystarczył jeden jego podpis … (...)
 

Kilka miesięcy później, Antoni Macierewicz znów w trybie ściśle tajnym przesłał do Kancelarii Prezydenta aneks do raportu z weryfikacji WSI - czyli drugą część dokumentu - od początku sugerował, aby jak najszybciej ujawnić jego treść opinii publicznej. Jednak Lech Kaczyński wciąż odwlekał tą decyzję. (...)
 

Nie było jednak tajemnicą, że w aneksie do raportu Macierewicza znalazły się informacje ujawniające kolejnych agentów WSI, a także niejasne powiązania z politykami SLD i Platformy Obywatelskiej - zwłaszcza z Bronisławem Komorowskim. Sam Komorowski postanowił dowiedzieć się, co znaleźli likwidatorzy WSI i czy może mu to zaszkodzić w przyszłej działalności politycznej. Doprowadziło to do wybuchu wielkiej afery, której obraz wyłania się z akt śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie .. (...)
 

W międzyczasie doszło do wyborów, zmieniła się władza, a on sam został marszałkiem Sejmu. Zwrócił się wówczas do koordynatora służb - Pawła Grasia - z zapytaniem o obu swoich rozmówców ( dopisek: Leszka Tobiasza, Wojciecha Sulimskiego). Graś udzielił mu informacji, że obaj rozpracowywani są przez kontrwywiad cywilny, który podejrzewa ich o szpiegostwo na rzecz Rosji. Doszło więc do sytuacji bezprecedensowej: dopiero co mianowany marszałek Sejmu RP spotkał się z dwoma osobami podejrzanymi o szpiegostwo na rzecz Rosji i negocjował z nimi nielegalny zakup ściśle tajnego dokumentu. (...)
 

Fragment książki, str. 201, Rozdział 12 "Przecięta pajęczyna" - cytat:
 

Gdy jesienią 2007 rokuwładzę przejęła Platforma Obywatelska, Macierewicz przestał być szefem kontrwywiadu wojskowego, ale zdobył mandat poselski z listy PiS-u. Pracami komisji pokierował Jan Olszewski - były premier RP. Pomieszczenia do pracy komisji udostępniła Kancelaria Prezydenta. W ciągu jednej nocy dokumenty Komisji Weryfikacyjnej WSI przewieziono ciężarówkami do Kancelarii Prezydenta. W ten sposób, w Kancelarii zgromadzono niemal wszystkie archiwa Wojskowych Służb Informacyjnych - archiwa obnażające dziesiątki patologi i setki afer, materiały obciążające kilkaset osób zamieszanych w te afery - wśród nich osoby z pierwszych stron gazet. Równolegle zaczęły się prace nad przygotowaniami do ujawnienia drugiej części raportu z weryfikacji WSI czyli właśnie aneksu.
 

Członek Komisji Weryfikacyjnej WSI:“Na biurko prezydenta Kaczyńskiego trafiła wersja aneksu, ale prezydent ją poprawił, pewne rzeczy kazał wykreślić. Sporządzono więc drugą wersję. Było tak samo. Ostatecznie chyba dopiero jedenasta wersja - okrojona prawie o połowę w stosunku do pierwszej - znalazła akceptację w oczach Głowy Państwa. Prezydent zwlekał z jej upublicznieniem, choć Macierewicz, Olszewski i inni doradzali mu, aby odtajnił to jak najszybciej. Ale Kaczyński się wahał i wahał. W zgodnej opini nas wszystkich, czekał z ujawnieniem aneksu do okresu poprzedzającego kampanię wyborczą. Wydaje się zasadny pogląd, że liczył na to, iż opublikowanie aneksu pomoże mu pogrążyć Komorowskiego, w którym upatrywał głównego rywala w walce o powtórną kadencję. A może chciał poczekać na właściwy moment do ujawnienia tej zabójczej wiedzy.”
 

10 kwietnia 2010 roku wczesnym rankiem, dysponent tej zabójczej wiedzy

- prezydent Lech Kaczyński - wsiadł do tupolewa lecącego do Smoleńska.”

 

Kacpro
O mnie Kacpro

"Antypolskie sprzysiężenia" Z pamiętnika generała Zygmunta Berlinga, dowódcy 1 Armii WP / 1943 r. <> "Za plecami Armii walczącej krwawo o wolność i szczęście Ojczyzny, wrogie ręce, w naszym domu wychowane, usiłowały je zakuć w nowe kajdany ... Wróciło wspomnienie sprzed lat. 17 września 1939 roku na ulicy Niemieckiej w Wilnie, zamieszkałej prawie wyłącznie przez burżuazję żydowską, spotkałem o godzinie szóstej rano dwa czołgi radzieckie oblężone przez tłum wiwatujących. Sami Żydzi. Starzy i młodzi, kobiety i dzieci śpiewali i obrzucali czołgi kwiatami - widocznie już wcześniej przygotowanymi na tę okazję. A że to te czołgi, zdławiły ostatni dech wolności na tej ziemi? Niech płacą goje! ... - Nu coo? - Wasze przeszło! Teraz my - powiedział do mnie stary znajomy Żyd. Dziś zrozumiałem, że to był zwiastun. .. <> Stworzono parawan, za którym wybranego narodu elita, w osobach Bermana, Zambrowskiego i (innych) ... ujmowała w swe ręce ster rządów w Państwie. Oni wiedzieli od dawna, jak przystąpić do dzieła. Nie zapomnieli dewizy, że masa to bydło, które musi być jednak prowadzone na dobrym łańcuchu. Pod pokrywą szczerych intencji zwiedli naszą czujność, wykuli ten łańcuch w postaci służby bezpieczeństwa, oraz spreparowanej prokuratury i sądów zdegradowanych do roli narzędzi władzy. Wszystko w imię potrzeb walki z kontrrewolucją. <> Kto chce niech wierzy, że taki był cel żydowskich machinacji. Fakty mówiły, że dla mafii rządzącej, nie ma w Polsce Polaków - są tylko Żydzi i goje! " <> Powyższy cytat zaczerpnięto z książki redaktora Zdzisława Ciesiołkiewicza "Inwazja Upiorów 1944 - 1970 - O wkładzie szowinistów żydowskich do historii współczesnej Polski" <> TĄ KSIĄŻKĘ MUSISZ PRZECZYTAĆ <<<>>> http://netload.in/datei9OwHQtSTBl.htm <<<>>> * UWAGA ! ! ! Aby ściągnąć PDF należy skorzystać z podanego linku, otworzyć stronę "Netload". Po otwarciu zobaczysz dwa zegary. Pod prawym zegarem kliknij na "DAWNLOD FREE", odczekaj 30 sek., przepisz czterocyfrowy numer do okienka, kliknij NEXT, odczekaj 20 sek. Kliknij na pomarańczowy napis "Or click here" i ściągnij PDF.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka